niedziela, 15 lutego 2015

Wspomnienia z Grecji - Saloniki i Lofos

Wycieczka do Grecji zdarzyła się nieoczekiwanie. Wpadła do mnie koleżanka i opowiada że chce jechać do siostry w odwiedziny, w planach ma, nie po raz pierwszy zresztą wyprawę na Olimp.

http://magia-ogrodu.blogspot.de/2015/02/wspomnienia-z-grecji-saloniki-i-lofos.html



Koleżanka do Grecji jeździ regularnie, ale nie ma z kim iść w góry, kłopot w tym że jej mąż też chce przyłączyć się do wyprawy. Mąż typ bardziej kanapowca niż piechura. Zgadałyśmy się we trzy koleżanki, mężów wysłałyśmy miesiąc wcześniej, na zasłużony odpoczynek do hotelu nad morzem.Wrócili zachwyceni, dobre jedzenie, czysta ciepła woda w basenie i morzu, nie trzeba daleko chodzić, drinki na miejscu.




W sierpniu wyruszyłyśmy z czystym sumieniem na podbój Olimpu. W Berlinie znalazłyśmy tanie bilety z biura podróży. Koszt przelotu do Salonik i z powrotem wyniósł nas po 500 zł. Podróż dwie i pół godziny, zleciała migiem.Saloniki to drugie co do wielkości miasto w Grecji, stolica Macedonii, położona nad zatoką  Salonicką. Miasto Saloniki zostało założone w 316 r. p.n.e. przez macedońskiego króla Kassandrosa, który nazwał je imieniem swojej żony - Tessalonike. Od 146 r. p.n.e. miasto było stolicą rzymskiej Macedonii, a od VI w. n.e. rozkwitało pod panowaniem Bizancjum. Od 1430 Saloniki rzez następne pięć stuleci były częścią Imperium Osmańskiego.

Na miejscu byłyśmy przed południem, rozgościłyśmy się, obgadałyśmy plan działania. Nasza koleżanka Ewa jest przewodnikiem polskich wycieczek w Grecji, tak się szczęśliwie dla nas złożyło, że poszła w świat fama o wielkim kryzysie w Grecji i wielu polaków odwołało wyjazd na urlop do Salonik. Hotele świeciły pustkami,  a my miałyśmy przewodniczkę wyłącznie dla siebie przez kilka dni i oczywiście, radość nas ogarnęła że po wielu latach mogłyśmy się spotkać i spędzić razem trochę czasu. Skoro już plan wycieczek miałyśmy obgadany, wyruszyłyśmy następnego dnia rano na mały rekonesans po mieście. Idąc od dworca autobusowego w stronę rynku rozpoczęta jest budowa metra. Oglądamy wykopaliska. Nawierzchnia ulicy jest rozkopana a tuż pod nią taka niespodzianka. Ledwo budowlańcy ruszyli nawierzchnię i już mają w zasięgu ręki zabytki z czasów od IV w. p. n. e. po okres imperium osmańskiego. Na samym początku pracy odkopali  osiem złotych wieńców liczących 2500 lat, oraz przeszło cztery tysiące innych antycznych artefaktów. Prace nadal trwają i pewnie nie prędko się skończą. Zabytki są tu na każdym kroku. Nie ma co marudzić pewnie jeszcze nie jedno zobaczymy.





Po drodze mijamy łaźnie turecka, niestety jest zamknięta, trwa remont.



Piękny słoneczny poranek zachęcał do spacerów. Ulice ciche, puste, wygrzane słońcem, obsadzone pięknymi, stojącymi w szeregu wzdłuż ciasnych uliczek,  ablicjami. Kwiaty ablicji świecą się, mienią w słońcu, jak nafosforyzowane.






 


 Restauracje są pozamykane, z rana plac świeci pustką, na stolikach przyklejone są  karty z menu.




Na placu, pomiędzy starymi kamieniczkami rośnie dorodny figowiec. Oczywiście nie omieszkałyśmy spróbować. Ciemne, soczyste, słodkie, bardzo smaczne owoce.




Dotarłyśmy  na miejscowy bazar. Niezwykły folklor w wielkim mieście. Rynek trochę obskurny, ale towar pięknie poukładany, opisany,  obsługa niezwykle uprzejma. Na rynku spędziłyśmy sporo czasu, tyle ciekawych rzeczy było wystawionych, koniecznie trzeba było wszystko zobaczyć, niektórych produktów spróbować np, owoce kandyzowane w syropach. Na targu handluje się głównie żywnością. Można kupić świeże warzywa, mięso, są też stoiska z bielizną i pamiątkami, ryby, oliwki, ziarna wszelkiego rodzaju,  kozie sery, przyprawy  i zioła.
















Targowisko tłumnie odwiedzane, to nie może zabraknąć toalet. Wchodząc do toalety w pierwszym momencie zamurowało mnie.  Wygląda koszmarnie, ale jest czysto. Po każdym kliencie wchodzi obsługa i sprząta.





Po dwóch godzinach wyszłyśmy z rynku, w drodze powrotnej do domu obeszłyśmy jeszcze kilka ulic. Na każdym kroku widać tu ślady zamierzchłych czasów. Najważniejsza świątynia w Salonikach i największa w Grecji, to Bazylika Aghios Demetrios. Obchodząc świątynię dookoła można z boku natknąć się na ruiny, pozostałości po Agorze i Rzymskim Forum.
















Na skraju skweru natrafiamy na polski akcent w Salonikach. Stoi tu pomnik Jerzego Szajnowicza - Iwanowa, bohatera dwóch  narodów, Polski i Grecji. Ur. 14 grudnia 1911, zm. 4 stycznia 1943 w Atenach – polski harcerz, sportowiec, w czasie II wojny światowej agent brytyjskich oraz polskich służb specjalnych i bohater greckiego ruchu oporu. Największa hala sportowa Salonik zoastała na jego cześć nazwana 'Ivanofo'.





Spacerując po Salonikach na każdym kroku widać znaki odległej przeszłości. Nie trzeba wchodzić do muzeum żeby poczuć klimat dawnych czasów.







Oczywiście była wycieczka na Pl. Arystotelesa. W dzień plac jest cichy, spokojny, skąpany w słońcu.Wieczorem gwarny, rozświetlony, tętniący życiem i muzyką.








Idąc wzdłuż nabrzeża doszłyśmy do Białej Wieży. Obecnie Muzeum Kultury bizantyjskiej. Wybudowana przez osmańskiego sułtana Sulejmana Wspaniałego w lach1520–1566. Z tarasu Białej Wieży rozciąga się piękny widok na miasto  i na zatokę.









W pobliżu Białej Wieży  zatrzymuje się autobus wycieczkowy. Bilet kupuje się jeden na cały dzień. Autobus obwozi turystów po najciekawszych miejscach w Salonikach.Przewodnik opowiada historię miasta w j. greckim i angielskim. Przy każdym ciekawym historycznie punkcie jest przystanek, można wysiąść, pozwiedzać i wsiąść na tym samym przystanku do następnego autobusu, bilet ważny jest cały dzień. Tym właśnie autobusem z pod Białej Wieży dotarłyśmy do najstarszej części Salonki, ocalałej po pożarze w 1917r.

 

Zwiedziłyśmy trochę miasto, Czas odpocząć przed wyprawą w góry. W domu, na balkonie ocienionym markizami wypić cafe frappe. Wszystkie balkony w Salonikach wyposażone są w wielkie markizy, posadzki zrobione są z chłodnego marmuru ( tego kruszywa grecy mają pod dostatkiem). Na każdym balkonie zamontowany jest kran z wodą i odpływ. Wchodzisz na zakurzony balkon, odkręcasz kran, wężem spłukujesz marmurową posadzkę, woda nie poleci sąsiadowi na głowę, każdy balkon zabezpieczony jest od zewnętrznej strony 20 cm progiem. Boso siadasz w fotelu z zimną kawą.Upał nie jest taki straszny. Zjadłyśmy obiad, zapiekane bakłażany pod pysznym beszamelem, ryby grillowane,  smażone i pieczone, na deser było ciasto zalane słodkim syropem.


 Opuszczamy na razie Saloniki, czas na wyprawę do siedziby starożytnych borów. Przed wyprawą na Olimp wpadłyśmy do Lofos, koło Elassone. Troszkę popracowałyśmy w ogrodzie u koleżanki,  był grill, sałatka z portulaki ( pierwszy raz jadłam Portulakę warzywną do tego greckie wino.



Zrobiłyśmy krótki rekonesans po okolicy, a rano wyjazd do Litochoro. Nadszedł czas na wyprawę w góry. Przewidywany czas marszu tam i z powrotem 2 dni. Siedzimy wygodnie w samochodzie, jedziemy do Litochoro, na spotkanie z przewodniczką. Wyprawa na Olimp  zapraszam  Wspomnienia z Grecji - Olimp
a potem kolacja w Wspomnienia z Grecji , Paleos Panteleimonas,  wycieczkę zakończymy w Afitos i Katerini.


Przy okazji dziękujemy serdecznie Edkowi i Nicy za wspaniałe wakacje, Ewie za trud i poświęcony nam czas, za piękne opowieści, za towarzystwo, za to że pokazała nam niepowtarzalny klimat Grecji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz